Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/151

Ta strona została przepisana.

to czasie robota zaczyna się na dobre. Nikt wtedy nie jada o swej porze. Żre się wtedy, kiej człek jest głodny, a sypia się, kiej nie można czuwać. Dobrze się stało, że ciebie nie wyłowiono o miesiąc później, bobyśmy nie potrafili cię należycie przygotować na „Starą Dziewicę“.
Harvey wiedział już z mapy, że „Stara Dziewica“ oraz całe gniazdo dziwacznie ponarywanych snadzizn stanowiły zwrotny punkt wyprawy i że przy dobrem szczęściu będą tam mogli spławić cały zasób swej soli; wszakże widząc rozmiary owej „Dziewicy“ (była to maluchna plamka), zachodził w głowę, jak Disko — chociażby z pomocą kwadrantu i ołowianki — mógł ją odnaleźć. Później przekonał się, że Disko umiał w zupełności sprostać temu jakoteż innym zadaniom, a nawet dopomóc drugim, niby to mędrszym od siebie. W kabinie wisiała tablica o wymiarach 4x5; Harvey nigdy nie rozumiał jej przeznaczenia, aż dopiero wtedy, gdy po kilku dniach mglistych, że choć oko wykol, posłyszano niezbyt melodyjne granie wielkiego rogu rybackiego, używanego jako sygnał podczas mgły. Głos tej potężnej maszyny przypominał zupełnie rzężenie zdychającego słonia.
Odbywano właśnie krótki postój, holując kotwicę u stóp okrętu, celem oszczędzenia sobie długich zachodów.
— Oho! jakaś fregata ryczy, by jej podać szerokość geograficzną — ozwał się Długi Dżek.
Z mgły wynurzyły się jaskrawo czerwone topżagle zbliżającego się trójmasztowca; We’re Here zadzwonił