Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/212

Ta strona została przepisana.

kucharza. Niedowierzam cudzoziemcom, zarówno żywym jak i umarłym!
Nazajutrz wszyscy, oprócz kucharza, wstydzili się już potrosze owych guseł i ze zdwojoną usilnością przystąpili do roboty, półgębkiem jeno rozmawiając z sobą.
We’re Here szedł w zawody z Parry Norman co do wcześniejszego uporania się z ostatnimi paroma ładunkami, a walka ta była tak uporczywa i oczywista, że cała flotyla podzieliła się na dwa stronnictwa, zakładające się z sobą o paczki tytoniu. Cała załoga harowała, to pilnując lin, to oprawiając ryby, aż ich nakoniec zmorzył przy pracy twardy sen — bo praca ta trwała od świtu do późnej nocy, gdy już w ciemności nie można było niczego rozpoznać; do roboty zaprzągnięto nawet kucharza. Harveya odkomenderowano do szafarni celem przynoszenia soli, natomiast Dan pomagał w patroszeniu ryb. Na szczęście jeden z załogi Parry Norman zwichnął sobie nogę w kostce, upadłszy na galardzie, więc załoga We’re Here wyszła z zawodów zwycięsko. Harvey nie mógł pojąć, jakim sposobem możnaby jeszcze wpakować do składu choćby jedną rybkę, ale Disko i Tom Platt wciąż dokładali i dokładali, przyduszając całą tę masę wielkiemi kamieniami, służącemi za balast... i jakoś zawsze starczyło roboty „jeszcze na jeden dzień“.
Disko nie oznajmił im owej radosnej chwili, gdy już zużyto wszystką sól — — poprostu potoczył się do lazaretu poza kabiną i począł wyciągać stamtąd wielki