Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/232

Ta strona została przepisana.

jętych przedsiębiorstw podniosło znów głowy do góry i poczęło mówić o niezwykłych dziwach, jakie mogłyby się zdarzyć, gdyby Cheyne nie zatknął w ziemię swej siekiery.
Telegraficzne urzędy miały wiele roboty i skweresu. Skoro powszechny niepokój został już zażegnany, różni ludzie i miasta poczęli na wyścigi ofiarować Cheynowi swe usługi. Los Angeles podawało wieść do San Diego i Barstow, że maszyniści południowo-kalifornijscy winni być powiadomieni i każdej chwili stać w pogotowiu w swych ustronnych budkach kolejowych; Barstow przesłało wieść nad Atlantyk i Pacyfik; Albuquerque zaś rozpowszechniło ją poprzez Atchison, Topeka i Santa Fe aż do samego Chicago. Miano „wyekspedjować“ maszynę, kombinowany wagon z obsługą oraz wielki i wyzłacany wagon prywatny, zwany „Konstancja“, na ową przestrzeń dwóch tysięcy trzystu pięćdziesięciu mil; przejazd tego pociągu pociągnie za sobą sto siedemdziesiąt siedem zmian w planie jazdy; w każdym z zainteresowanych w tem pociągów trzeba będzie wy starać się o obsługę; potrzeba będzie szesnastu lokomotyw, szesnastu maszynistów, szesnastu palaczy — i to co najtęższych. Na zmianę maszyny pozostawia się tylko półtrzeciej minuty, trzy minuty na zabranie wody a dwie na zaopatrzenie się w węgiel.
— Ostrzec ludzi, żeby zbiorniki wody i krany były w porządku, bo Harvey Cheyne się spieszy... spieszy... spieszy — śpiewały druty telegraficzne. — Trzeba