Strona:Rudyard Kipling - Kim T1.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

dni czekali na swoją kolej, a do męskich głosów dołączyły się z kolei piskliwe krzyki i śmiechy kobiet, dolatujące z poza przysłoniętych zasłon, których niewolno odsłaniać z oblicza.
Obecnie wśród bardziej wykształconych krajowców przeważa opinja, że jeżeli ich niewiasty mają już podróżować — a jeżdżą, nieraz daleko — to lepiej je przewieźć szybko w kolei żelaznej i w odpowiednio urządzonym przedziale dla kobiet. Zawsze jednak znajdą się stare uparciuchy, a zwłaszcza kobiety, bardziej konserwatywne od mężczyzn — które wolą kontynuować zwyczaje przodków i szczególnie na starość i pod koniec życia, lubią odbywać swe pielgrzymki na staroświecką modłę. Te właśnie, świadome, że nie budzą już pożądania, nie przestrzegają już nazbyt gorliwie zapuszczania owych zasłon. Nawykłe do załatwiania tysiącznych spraw, wymagających podróżowania, rozlubowały się w hałaśliwym rozgwarze podróży pod gołem niebem, w pobożnych pielgrzymkach i możliwości nieustannego plotkowania z kobietami pokrewnych sobie nawyknień. Zdarza się naprzykład, i to bardzo często, na nieszczęście towarzyszącej czeladzi, że starsza dama podróżuje po Indjach w ten właśnie sposób. Bogowie przecie lubią pielgrzymów. Dlatego też w całych Indjach, zarówno na pustkowiach jak na uczęszczanych gościńcach spotkać można łatwo garstkę niezadowolonych służących towarzyszących starej damie, mniej lub więcej zasłoniętej, jadącej na wozie zaprzężonym w woły. Służba ta, to ludzie bardzo dyskretni i obowiązkowi, którzy na widok europejczyka lub krajowca z wyższej kasty, wypełniają swe obowiązki ściśle i dokładnie, nieraz jednak nie zważają zbyt na to, czy zasłony kryjące za sobą taką damę są opuszczone, czy nie.