tego przekonania, że Stary Zakon nie był dobrze przestrzegany, ponieważ jest, jak wiesz, przeładowany djabelstwem, czarami i bałwochwalstwem. Tak właśnie, jak to przed chwilą powiedziało to dziecko na dworze. Tak; zupełnie jak dziecko to określiło; „butparasti“.
— Tak to wyradzają się wszystkie religje.
— Tak sądzisz? Przeczytałem książki mego klasztoru i wydały mi się suche; późniejszy zaś Obrządek, z którym obeznaliśmy się, my, wyznawcy zreformowanego Prawa — ten też niema wartości w moich starych oczach. Nawet wyznawcy Najdoskonalszej Istoty spierają się między sobą. Wszystko jest złudzeniem. „Mayą“, złudą. Ale ja mam inne pragnienia.
Pomarszczona żółta twarz zbliżyła się na odległość trzech palców do twarzy kustosza, a długi paznokieć wskazującego palca stukał o stół.
— Wasi uczeni, pisząc te książki, szli za śladami Błogosławionych Stóp, we wszystkich ich wędrówkach; lecz są jeszcze rzeczy, których oni nie wyszukali. Ja zaś nie wiem nic, — nic nie wiem... — ale chcę się uwolnić od Błędnego Koła Wszechrzeczy, idąc drogą szeroką i otwartą.
Uśmiechnął się z prostotą.
— Jako pielgrzym do świętych miejsc, zdobywam sobie zasługę. Ale na tem nie koniec. Słuchaj rzeczy, która jest prawdziwą. Gdy nasz Łaskawy Pan w młodości swej szukał towarzyszki życia, na dworze Jego ojca mówiono, że był za wątły do małżeństwa. Czy wiesz o tem?
Kustosz skinął potakująco, słuchając ze zdziwieniem dalszego ciągu opowiadania.
— Tak więc ustanowiono potrójną próbę siły dla wszystkich, którzy się do niej zgłoszą. I przy Próbie Łuku, nasz Pan pierwszy złamał łuk, który
Strona:Rudyard Kipling - Kim T1.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.