Strona:Rudyard Kipling - Kim T1.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Idź i przez noc prześpij się z lamą pomiędzy moimi końmi. Rano dam ci zajęcie.
Kim oddalił się i rozgryzł chleb, poczem jak się tego spodziewał, znalazł w nim mały zwitek jedwabnej materji owiniętej w woskowy papier i trzy srebne rupie. „Niezwykła hojność“! Uśmiechnął się i wsunął pieniądze i papier do swego woreczka na amulety. Lama wspaniale nakarmiony przez Baltisów zasnął już w kącie stajni. Kim położył się obok niego i śmiał się. Wiedział, że oddał jakaś przysługę Ali Mahbubowi, lecz ani na chwilę nie wierzył opowieści o rodowodzie ogiera.
Kim nie przypuszczał jednak, że Mahbub Ali, znany jako jeden z najlepszych handlarzy koni w Pendżabie, zamożny i przedsiębiorczy kupiec, którego karawany docierały daleko na północ, zapisany był w jednej z tajnych ksiąg indyjskiego Departamentu Wywiadowczego jako C. 25 I. B. Dwa lub trzy razy do roku C. 25, posyłał jakąś krótką lecz bardzo zajmującą wiadomość a ta po sprawdzeniu przez etatowych R. 17 i M. 4 okazywała się zazwyczaj zupełnie prawdziwą. Dotyczyła ona przeróżnych małych i górskich państewek z pogranicza, podróżników narodowości innej, jak angielska i handlu armatami — słowem była cząstką tej olbrzymiej ilości t. zw. „otrzymanych informacji“, na których opiera się rządzenie Indjami.
Lecz niedawno temu pewien związek pięciu królów, którzy nie mieli żadnego powodu do zawiązywania takiego związku, został powiadomiony przez pewne życzliwe im państwo północne, że z ich terytoriów przenikają wiadomości do angielskich Indji. Wskutek tego naczelni ministrowie owych królów chwycili się środków używanych zazwyczaj na Wschodzie. Między wielu innymi,