Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

Możliwe, że słyszał on o nas i zechce zaznaczyć wobec nas swoją dobrą wolę.
— Nie mamy na to czasu. Musimy się dostać jak najprędzej do Simli — odparł jego towarzysz. — Co do mnie, wolałbym, aby nasze raporty były odesłane z Hilas, a nawet z Leh.
— Angielska poczta jest lepsza i bezpieczniejsza. Przypomnij sobie tylko, że ułatwiono nam wszystko i, na miłość boską! — za wiele nawet nam już ułatwiają!! Niepojęta w tem jakaś głupota.
— To już ich duma, — duma, która zasługuje i chce, żeby ją ukarano.
— Po jakiego ja djabła siedziałem w Chan-der-Nagore (posiadłość francuska) i w Kalkucie — myślał Hurree, chrapiąc z otwartemi ustami na wilgotnym posłaniu z mchu, — jeżeli nie mogę zrozumieć tej ich francuszczyzny?.. Rozmawiają tak dziwnie szybko! Lepiej byłoby poderżnąć im odrazu te bestyjskie gardła.
Gdy potem ocucił się z bólem głowy — sumitował się wymownie przed cudzoziemcami za swoje zachowanie i przerażony był, czy w czasie swego pijaństwa nie naplótł jakichś niedorzeczności. Kochał przecież Rząd Angielski, — uznając w nim źródło wszystkich dobrodziejstw i zaszczytów spływających na kraj, a jego władca, Radża z Rampur, był również tego samego zdania. Wówczas podróżni zaczęli z niego kpić i cytować mu jego własne słowa, wreszcie powoli, uśmiechając się trwożliwie i ciągle się sumitując, po nieskończenie długich i próżnych wykrętach, nieszczęśliwy Babu został zmuszony do wyznania prawdy. Gdy później opowiadano o tem Lurganowi, żałował mocno, iż nie mógł być świadkiem tej sceny na miejscu tępych, obojętnych kulisów,

—   139   —