komitość i sławę swoich towarzyszy w ich sławnym kraju tak długo, aż leniwy królik się uśmiechnął. Wysławiał ich też przed każdym, kto o nich się pytał, a nieraz głośno i bardzo rozmaicie. Prosił o żywność, wyjednywał im noclegi, wykazał dużą zręczność w leczeniu dziury, jaką można sobie zrobić, zwaliwszy się pociemku ze stoku góry najeżonego skałami, krótko mówiąc, był w całem tego słowa znaczeniu we wszystkiem niezbędny. Jego towarzyskość podbiła obu panów i obdarzyła go ich zaufaniem. Nauczył się wraz z miljonami swoich współziomków, jęczących w jarzmie niewoli, uważać Rosję za wielką wybawicielkę z Północy. Był przerażony, że nie mógł swych dostojnych opiekunów uchronić przed gniewem wzburzonego chłopstwa. Sam byłby chętnie nawet obił tego świętobliwego jegomościa, ale... Był głęboko wdzięczny i szczerze uradowany — że mógł dokonać tego trochę, „które leżało w jego mocy“, celem doprowadzenia do szczęśliwego końca ich ryzykownego przedsięwzięcia — pomijając stratę pakunków. Zapomniał o złem obchodzeniu się z jego osobą i o razach i przeczył, jakoby go miano obić owej nieszczęsnej nocy w lesie pod sosnami. Nie żądał wzamian ani pensji, ani wogóle nagrody pieniężnej, tylko, jeżeli skłonniby już byli uznać to za usprawiedliwione, pytał, czyby mu nie chcieli napisać poświadczenia? Mogłoby mu się ono przydać potem, w razie, gdyby inni ich znajomi przeszli kiedykolwlek Wąwozy. Prosił ich, żeby chcieli pamiętać o nim, gdy staną się wielcy, gdyż „dufa”, iż nawet on, „Mohendro Lal Dutt, M. A. (Master of Ars albo „Magister Artium”) z Kalkutty, oddał państwu pewną przysługę.
Sahibowie wydali mu to zaświadczenie, wysła-
Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.
— 183 —