gdyż zbłądziłby z Drogi. — Wówczas moja dusza, która jest duszą Lamy Teshoo, oderwała się od Duszy Wszechświata ze zmaganiem się, niechęcią i tęsknotą i bólem niewypowiedzianym. Jak ikra z ryby, jak ryba z wody, jak woda z chmury, jak chmura z gęstego powietrza, tak wyrwała się, wyskoczyła, wysnuła się dusza lamy Teshoo z Duszy Wszechświata. Potem głos jakiś krzyknął znów: — Rzeka. Uważaj na Rzekę — i spojrzałem w dół na świat, który był taki sam, jak go widziałem przedtem, na jednem miejscu i o jednym czasie i zobaczyłem wyraźnie Rzekę Strzały u moich stóp. Tej godziny dusza moja była obciążona pewnemi grzechami, z których się całkowicie nie oczyściła, a one chwytały mnie za ręce i trzymały się mnie, ale ja usunąłem je na bok — i puściłem się lotem orła ku Rzece. Mijałem świat po świecie dla ciebie. Widziałem pod sobą Rzekę — Rzekę Strzały, a gdy zstąpiłem, wody jej zamknęły się nademną. I patrz, byłem znowu w ciele lamy Teshoo, ale wolny od grzechu, a Hakim z Dacca podtrzymywał moją głowę na wodach Rzeki. Ona jest tu, Ona jest za tem drzewem, za Mango-Tope, tam, niedaleko.
— Allah Kerim! Och, jak to dobrze, że Babu był przytem. Czy bardzo się przemoczyłeś?
— Cóż mnie to mogło obchodzić? Pamiętam, że Hakim troszczył się o ciało lamy Teshoo. Wyciągnął je ze świętych wód własnemi rękami, a potem przyszedł tam handlarz koni z Północy z noszami i ludźmi, złożyli ciało na nosze i zanieśli je do domu starej damy.
— A co mówiła Sahiba?
— Rozmyślałem w tem ciele i nie słyszałem. Tak więc skończyło się Szukanie. Za zasługi, jakie zdobyłem, znalazłem tu Rzekę Strzały.
Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.
— 214 —