z żywej ciekawości, żeby dowiedzieć się, kim właśnie był ten Lama.
— Przyczepiał się do Lamy kilkakrotnie w czasie ostatnich kilku lat, pytając go o informacje o lamaizmie, o tańcach djabelskich, o czarach i zaklęciach. Matko Święta! mogłem mu to wszystko już dawno opowiedzieć. Zdaje mi się, ze Hurree Babu zaczyna już być nieco za stary do włóczęgi. Woli już zbierać informacje o obyczajach i zwyczajach. Tak jest, on chce najwidoczniej zostać F. R. S. (członkiem Królewskiej Akademji Umiejętności).
— Hur ee ma dobre wyobrażenie o chłopcu, nieprawdaż?
— O, istotnie bardzo dobre. Ubawiliśmy się z nim nieraz wieczorem, gdy chłopiec był u mnie, ale ja sądzę, że szkoda byłoby go puszczać z Hurree‘im na etnologiczne poszukiwania.
— W każdym razie nie na początek. Jak ci się to podoba, Mahbubie? Puść więc chłopaka z jego Lamą na sześc miesięcy, a potem zobaczymy. Niech nabierze trochę doświadczenia.
— On je już ma, Sahibie — umie jak ryba sprawdzić wodę, w której ma pływać. W każdym bądź razie dobrze się stanie, że go się uwolni ze szkoły.
— Doskonale więc — rzekł Creighton nawpół do siebie. — Niech sobie idzie z Lamą, a jeżeli Hurree Babu będzie mieć na nich oko, to tem lepiej. Nie narazi on chłopca na niebezpieczeństwo, jakby to mógł zrobić Mahbub. To istotnie ciekawe... że jemu się chce zostać F. R. S. Bardzo to ludzkie. Istotnie najsilniejsze w nim to jego upodobanie do etnologji, u tego Hurree.
Żadne skarby ani zaszczyty nie odwiodłyby Creightona od jego zajęć w Indyjskiem Biurze Wywiadowczem, ale w sercu miał głęboko ukrytą
Strona:Rudyard Kipling - Kim T2.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —