drzeć wpół; — i powstrzymywała go jedynie świadomość, że zabijanie małych nieowłosionych szczeniąt nie licuje z godnością łowca.
Przytem nie zdawał sobie wcale sprawy ze swej siły. W dżungli czuł się słaby w porównaniu z dzikiemi zwierzętami — natomiast we wsi ludzie o nim mówili, że silny jest jak bawół.
Drugą rzeczą, o której Mowgli nie miał należytego pojęcia, były kastowe różnice pomiędzy ludźmi. Przeto pomagał garncarzom wyciągać za ogon osła, który wpadł do glinianki, a gdy wybierali się na targ do Khanhiwary, wraz z nimi układał garnki na grzbiecie zwierzęcia. Poczytano mu to za wielką nieprzyzwoitość, gdyż garncarz jest człowiekiem niskiej kasty... a cóż dopiero mówić o jego ośle! Gdy kapłan począł strofować Mowgliego, chłopak zagroził mu, że i jego wpakuje na grzbiet osła. Wówczas kapłan oświadczył mężowi Messui, że Mowgli powinien corychlej wziąć się do jakiej roboty; przeto wójt wioski przykazał Mowgliemu, by nazajutrz wypędził bawoły na pastwisko i pilnował ich podczas paszy.
Słowa te sprawiły Mowgliemu niezmierną radość. Ponieważ powierzono mu — bądź co bądź — ważną funkcję społeczną, więc czuł się w prawie i obowiązku podążyć o zmierzchu na zebranie gromadzkie, które odbywało się co wieczora na podmurowanem boisku pod wielkim figowcem. Był to jakby wiejski klub i palarnia. Schodzili się tu najwybitniejsi obywatele wioski: pan wójt, pan strażnik, golibroda (znający wszystkie plotki miejscowe)
Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/108
Ta strona została skorygowana.