jemne, jak powolne bujanie się na rozchwiejach Oceanu Spokojnego. Gdy Kotik poczuł, iż cierpnie na nim skóra, Matka wyjaśniła mu, że teraz będzie miał sposobność nauczyć się „wyczuwania wody“: owo swędzenie i ciarki, przechodzące po skórze, to nic innego jak oznaka nadciągającej burzy, przeto należy płynąć co sił, by uniknąć niebezpieczeństwa.
— Wkrótce — powiadała — będziesz wiedział również i to, dokąd masz płynąć. Teraz jednak będziemy płynąć w ślad delfina-Morswina, bo to stworzenie wielce mądre!
Właśnie cała szkółka młodych morswinów odbywała lekcję gimnastyki, pomykając w podskokach po wodzie, niby „kaczki“ puszczane przez swawolnych chłopców. Kotik puścił się w dyrdy za niemi, jak potrafił. Z trudem je dogoniwszy, spytał zasapanym głosem:
— Jakim sposobem wy zawsze wiecie, dokąd płynąć?
Kierownik szkółki łypnął białkami oczu i dał nura w wodę:
— Swędzi mnie ogon, mój żaczku! — odpowiedział. — To znak niewątpliwy, że nadciąga burza. Trzeba zmykać! Gdy znajdziesz się na południe od Kleistej Wody — (miał na myśli równik) — i zaswędzi cię w ogonie, będzie to znakiem, że burza jest przed tobą i że musisz walić na północ. Dalej w drogę! Woda tu jakaś przykra!
Była to jedna z wielu rzeczy, jakich się Kotik nauczył — a uczył się wciąż. Matka udzieliła mu wskazówek, jak uganiać za dorszem i płastugą koło
Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/144
Ta strona została skorygowana.