Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/157

Ta strona została skorygowana.

To samo było na wszystkich wyspach, jakie odwiedził. Limerszyn wyliczył mi ich conajmniej kopę; od niego też wiem, że Kotik spędził pięć lat na poszukiwaniach, jedynie przez cztery miesiące co roku wypoczywając w Siewierowostocznej, gdzie „chołostiaki“ nieraz tęgo pokpiwały z niego i z jego wysp urojonych.
W czasie swych wędrówek dotarł aż pod równik, na skwarne Wyspy Żółwie, gdzie omal nie usmażył się żywcem; zawadził o Wyspy Georgji, był na Południowych Orkadach, na Wyspie Szmaragdowej, Wysepce Słowiczej, Wyspie Gough’a, Wyspie Bouveta, na Wyspach Crosset, a nawet na maluchnym skrawku wysepki na południe od Przylądka Dobrej Nadziei. Atoli wszędzie i wszędzie plemiona morskie dawały mu tę samą odpowiedź. Na wszystkich tych wyspach kiedyś mieszkały foki, ale ludzie wytępili je doszczętnie. Nawet gdy oddalił się o tysiące mil od Oceanu Spokojnego i dostał się do miejscowości zwanej Cape Corrientes (wracając z Wyspy Gougha), a znalazł tu kilkaset sparszywiałych fok, siedzących na skale, które opowiedziały mu, że i tutaj pojawiają się ludzie.
Kotikowi serce się krajało, gdy słyszał to wszystko. Opłynął Cape Horn i skierował się na północ ku rodzinnym wybrzeżom; po drodze wylądował na jakiejś wyspie pełnej drzew zielonych i zastał tam starą, bardzo starą, zdychającą już fokę. Kotik nałapał dla niej ryb i zwierzył się jej ze wszystkich swych strapień, dodając na końcu: