Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/164

Ta strona została skorygowana.

głębokiej wody najeżonej stromemi rafami, a kędyś pod temi rafami krył się wylot tunelu.
— Aha! Mamy tu nową Siewierowostoczną, ale dziesięć razy lepszą od tamtej! — powiedział sobie Kotik. — Morskie Krowy są chyba mądrzejsze niż myślałem. Nawet gdyby się tu dostali jacy ludzie, nie potrafiliby przejść pod temi rafami, a na rewach od morskiej strony każdy okręt roztrzaskałby się w kawałki. Jeżeli gdzie, to chyba na tem morzu można czuć się zupełnie bezpiecznie!
Przyszła mu na myśl foka-samiczka, czekająca na niego w ojczyźnie. Jednakże choć bardzo mu się spieszyło do Siewierowostocznej, zbadał dokładnie każdy zakątek nowej krainy, by móc odpowiedzieć na wszystkie czekające go zapytania.
Uporawszy się z tem, dał nurka pod wodę, obejrzał dokładnie wylot tunelu i puścił się zpowrotem na południe. Prócz krowy morskiej albo i foki nikomuby się nie śniło, że poza tą przegrodą kryć się może tak rozkoszne siedlisko. Nawet Kotik, obzierając się na groźnie najeżone rafy, ledwie mógł uwierzyć, że dopiero co znajdował się pod niemi. Droga powrotna zajęła mu sześć dni czasu, choć nie płynął marudnie. Gdy wylądował tuż koło Przesmyku Lwa Morskiego, pierwszą istotą, jaką napotkał, była owa samiczka, która czekała na niego. Po jego spojrzeniu poznała, że udało mu się nakoniec odkryć upragnioną wyspę.
Natomiast „chołostiaki“ i ojciec jego, Morski Łowca, i wszystkie inne foki poczęły się zeń śmiać w żywe oczy, gdy opowiedział im o swoich odkry-