Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/81

Ta strona została skorygowana.

— i znów starały się zwrócić na siebie uwagę plemion dżungli.
Mowgli, który wychował się podług praw dżungli, nie rozumiał tego małpiego trybu życia i nie znajdował w niem upodobania. Gdy małpy przywlokły go do Chłodnych Legowisk, było już dość późno i Mowgli miał szczerą ochotę zdrzemnąć się po tak długiej podróży — cóż, kiedy małpięta nie dały mu odpocząć! Wzięły się za ręce, jęły tańczyć wokoło chłopca, wyśpiewując przytem conajgłupsze piosenki. Jedna z nich palnęła mówkę, ogłaszając towarzyszkom, że pojmanie Mowgliego jest początkiem nowej ery w dziejach Bandar-logu... oto bowiem Mowgli pokaże im, jak należy splatać patyki i trzciny, by zrobić z nich uchronę od deszczu i zimna. Mowgli zerwał kilka pnących się łodyg i wziął się do roboty. Małpy zrazu starały się naśladować każdy ruch jego — ale w parę chwil potem, straciwszy ochotę do tego zajęcia, poczęły targać się wzajem za ogony, pokaszliwać, wskakiwać jedna na drugą i fikać koziołki.
— Chciałbym co zjeść — odezwał się Mowgli. — W tej połaci boru znalazłem się po raz pierwszy. Przynieście mi coś do jedzenia albo pozwólcie, bym tu zapolował.
Dwadzieścia albo i trzydzieści małp skoczyło w te pędy, by przynieść mu orzechów i dzikiej papawy. Po drodze jednak zaczęły bić się z sobą, pogubiły owoce i nie zadały sobie nawet trudu, by z ich resztką powrócić do chłopca. Mowgli