Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/95

Ta strona została skorygowana.

Z murów nadbiegł jęk przeciągły, podobny do szmeru wiatru w koronach drzew:
— Widzimy cię, o Kaa!
— Do-s-s-skonale! A teraz-z zacznie s-się pląs-s-s... głodowy taniec węża Kaa. Siedźcież s-s-spokojnie i s-spoglądajcie!
To rzekłszy, ze dwa razy zatoczył olbrzymi krąg, wymachując przytem łbem to w prawo, to w lewo. Potem zaczął na wszystkie strony wykręcać swem cielskiem, zwijając je to w pętlę, to w kształt ósemki, to znów w giętkie, rozlewne trójkąty, które niebawem przeobrażały się w kwadraty i pięcioboki, a wkońcu pięły się wgórę kłębami pierścieni... Kręcił się i kręcił bez wytchnienia, ale i bez pośpiechu, ani na chwilę nie przerywając głuchego, brzęczącego przyśpiewu. Ściemniało się coraz bardziej, aż nakoniec wijące się ustawicznie sploty węża znikły całkowicie w mroku — i słychać było jedynie chrzęst łusek, uderzających wciąż jedna o drugą.
Baloo i Bagheera stali w miejscu jak skamieniali, warcząc pocichu, a szczeć im się jeżyła na karku. Mowgli patrzył spokojnie i dziwował się.
— S-s-słuchaj, plemię Bandar-logu! — zabrzmiał wkońcu głos węża Kaa. — Czy który z-z-z was-s-s potrafi bez-z-z mojego roz-z-zkazu rusz-szyć ręką lub nogą? Powiedzcież-ż-ż!
— Bez twego rozkazu, o wężu Kaa, nikt z nas nie potrafi ruszyć ręką ani nogą! — odpowiedziały chórem małpy.