Strona:Rudyard Kipling - Nowele (1892).djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

nie czuła się szczęśliwą! Wychodząc za mąż nie miała spełna lat dwudziestu, a serce oddała już była innemu, którego imienia nie pamiętam. Nazwijmy go tedy Tamtym. Tamten ubogi był, bez widoków na przyszłość. Służył, zdaje mi się, w jakiemś komisowem czy przewozowem Towarzystwie, mniejsza z tem gdzie. Kochała go z całego serca i kto wie czy nie była z nim po słowie, gdy się pułkownik Schreiderling zgłosił o jej rękę. Wówczas stare zrękowiny spełzły pod powodzią łez matczynych, a mistress Gaurey rej wiodła w domu właśnie przez łzy i wyrzekania na niewdzięczność córki, sponiewieranie swych siwych włosów i tak dalej i tak dalej. Pod tym jak i pod innemi względami mistress Schreiderling nie była podobną do swej matki: nie płakała nigdy — ani nawet na ślubnym kobiercu.
I Tamten los swój przyjął spokojnie i tylko się postarał o zmianę miejsca. Nowootrzymane gorsze było od poprzedniego. Całą dywersję stanowił klimat i febra, wracająca ustawicznie, odrywała go od smutków i żalu. Serce miał przytem, słyszę, chore. Klapy działały nieprawidłowo, febra nieprawidłowość wzmogła, jak się to następnie okazało.
Po upływie kilku miesięcy po ślubie, mistress Schneiderling straciła zdrowie. Nie gryzła się, nie wyrzekała jak inne, tylko wszelkie się jej czepiały choroby: od gorączek do najgwałtowniejszych przypadłości. Że zaś piękną nie była nigdy, zaczęła szybko brzydnąć, tak przynajmniej utrzymywał mąż jej, a pułkownik Schreiderling szczycił się prawdomównością. Zawsze i wszędzie samą mawiał prawdę.
Gdy poszpetniała, mąż dał jej pokój, wracając do swych starokawalerskich nałogów. Mistress Schreiderling miała zwyczaj przejeżdżać się co dzień samotnie, po gościńcu, konno. Nosiła popielaty kapelusz i miała nędzne siodło, gdyż wspaniałomyślność pułkownika nie sięgała po za wierzchowca. Utrzymywał on nawet, że