«sahib zmarł zaraz, przy drugim przystanku, więc go przywiązał pasem do siedzenia by nie spadł i tak dowiózł».
— A czy mi sahib zapłaci? — kończył zwracając się do mnie. Tamten — tu wskazał na bryczkę — obiecał dać mi rupee.
Na wargach Tamtego zastygł był uśmiech. Zdawaćby się mogło, że stroi sobie z nas żarty. Mistress Schreiderling, leżąc w błocie, jęczała. Na drodze nie było nikogo. Deszcz lał jak z wiadra. Przedewszystkiem wypadało odwieźć nieszczęsną do domu, zapobiedz jakbądź, by jej imię nie było wmieszane w całe to zajście. Dałem woźnicy nie jedną, lecz pięć rupee, zlecając mu szybkie sprowadzenie jakiegobądź wózka z miasta. Potem dość będzie miał czasu donieść właścicielowi bryczki o całem tem zajściu, a ten już poradzi sobie.
Odwiodłem mistress Schreiderling pod szopę. Tu przez dobrą godzinkę wyczekiwaliśmy na wózek z miasta. Tamten pozostawał tymczasem gdzie i jak przybył. Mistress Schreiderling była jak obłąkaną, nie płakała jednak, a łzy przyniosłyby jej ulgę. Oprzytomniawszy nieco, zaczęła modlić się za Tamtego. Mniej uczciwa modliłaby się najpewniej i za siebie. Lecz darmom się wsłuchiwał w jej słowa: modliła się tylko za Tamtego.
Usiłowałem oczyścić nieco jej zbłocone suknie, a gdy wreszcie wózek z miasta nadciągnął, wsadziłem ją doń przemocą niemal. Zadanie nie łatwe było w początku, lecz najgorszą już była chwila, gdy wózek mijał tamtą bryczkę. Pod światłem latarni na poręczy bielała sztywna, chuda ręka.
W chwili gdym odwoził mistress Schreiderling do jej mieszkania, towarzystwo całe dążyło na tańcujący wieczór na wicekrólewskich salonach. Wezwany natychmiast lekarz zgodził się ze mną, że ją koń uniósł i wysadził z siodła, chwaląc przytem moją przytomność
Strona:Rudyard Kipling - Nowele (1892).djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.