I znowu stałem się porządnym człowiekiem i wróciłem do redakcji, gdzie już nie było królów, ani żadnych nadzwyczajnych wypadków, a tylko codzienne fabrykowanie gazety. Redakcja w dziwny jakiś sposób przyciąga ludzi wszelkiego rodzaju ze szkodą dla samego zawodu. Damy z misji „Zenana“ przychodzą i proszą, żeby redaktor natychmiast porzucił wszystkie swe obowiązki dla opisania rozdania nagród w szkółce chrześcijańskiej w jakiejś absolutnie niedostępnej wiosce. Pominięci w awansie pułkownicy siadają i szkicują w ogólnych zarysach serję po dziesięć, dwanaście albo i dwadzieścia cztery artykuły wstępne przeciw protekcji. Rozbite trupy teatralne silą się wytłumaczyć, że nie mogą w tej chwili zapłacić za ogłoszenia, ale zrobią to z procentem po powrocie z Nowej Zelandji lub z Tahiti. Wynalazcy patentowanych „punkah“, aparatów do łączenia wozów, nie łamiących się szabel lub toporzysk przychodzą z listami imiennemi w kieszeniach podając, w których godzinach są wolni. Firmy herbaciane wchodzą bez ceremonji i piszą prospekty redakcyjnemi piórami. Sekretarze komitetów balowych domagają się większego entuzjazmu w opisie tańców. Dziwne jakieś damy wpadają, domagając się „stu damskich biletów wizytowych, wydrukowanych odrazu“, co rów-
Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/14
Ta strona została skorygowana.