Wskutek tego szybkiego ruchu uniosła się górna część łachmanów nędzarza powyżej pasa, ukazując ciało usiane suchemi, czarnemi bliznami. Jedna jest tylko broń na świecie, która tnie równoległemi linjami, a nie jest to ani kij, ani koł. Dirkowicz spostrzegł te piętna i źrenice jego oczu rozszerzyły się. Twarz mu się również zmieniła. Powiedział coś, co brzmiało jak gdyby „Kto wy takoj?“, zaś człowiek ów pokornie i posłusznie odpowiedział: — „Czetyrie“.
— Co to znaczy? — rozległy się pytania.
— To jego numer. Rozumiecie panowie, to znaczy „numer czwarty“ — tłumaczył Dirkowicz bardzo zmartwiony.
— Co ma oficer królowej wspólnego z jakimś numerem! — huknął pułkownik.
Groźny pomruk obiegł stół dookoła.
— Cóż ja mogę wiedzieć? — odpowiedział Rosjanin ze słodkim uśmiechem. — On jest — jak to się nazywa — ucieczka — zbieg, z tamtej strony!
Kiwnął głową w stronę ciemności nocnych.
— Niech pan go pyta, jeśli zechce panu odpowiadać, ale niech pan pyta jak najłagodniej, — rzekł mały Mildred, sadowiąc nieznajomego w krześle.
Wszyscy uważali za rzecz w najwyższym stopniu niewłaściwą, że Dirkowicz spijał ko-
Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/159
Ta strona została skorygowana.