został stłumiony w zarodku. Mimo to z wielkim żalem notujemy śmierć itd.
Ale epidemja dopiero wówczas wybucha, co się nazywa, zmuszając do pisania wzmianek i nekrologów co najwierniejszym prenumeratorom. A cesarstwa i królowie w dalszym ciągu urozmaicają sobie życie w zupełnie egoistyczny sposób, redaktor naczelny myśli, że dziennik istotnie musi wyjść raz na dobę, a rozbawieni letnicy w górach wykrzykują:
— Boże miłościwy! Dlaczego ten dziennik jest taki monotonny! Przecież na świecie z pewnością dzieje się coś zajmującego!
To jest odwrotna strona medalu i — jak mówią ogłoszenia — „należy spróbować, aby móc ją odpowiednio ocenić“.
Działo się to w tej porze roku, w tej złej porze roku. Gazeta zbliżyła się właśnie do kresu swej egzystencji tygodniowej w sobotę w nocy, co — według terminologii pewnego pisma londyńskiego — oznacza niedzielę rano. Był to bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności, ponieważ natychmiast po wysłaniu do łóżka „numeru“ o świcie, rtęć w termometrze spadała na pół godziny z 96 st. na 84 st. i w tym chłodzie — a nie ma pojęcia, jak chłodno jest przy 84 st. w cieniu, kto się o nie nie musiał modlić — bardzo zmę-
Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/16
Ta strona została skorygowana.