On zaś na to:
— Ludzie tu pogrzebani roztapiają się w ciągu pięciu dni nakształt tłuszczu, jeżeli deszcz pada. Rozpływają się, rozumiesz pan?
Odpowiedziałem mu:
— Rozpływajcie się i roztapiajcie; wszystko mi jedno. Kalkuta jest zawsze dla mnie obmierzła!
Zaprowadził mnie do ogrodów Edenu, błagając, żebym nie jechał w podróż naokoło świata w tak niedobrem usposobieniu. Czułem się nieszczęśliwy i chory, a on upewniał mnie, że to wszystko jest następstwem pobytu w Simli[1].
Niewtajemniczeni wyobrażają sobie, że ogrody Edenu są świetnością i chlubą miasta. W rzeczywistości zaś jest to miejsce straszliwej nudy. Mieszkańcy miasta przychodzą w cylindrach na głowie i w tużurkach i przechadzają się z bolesnym wysiłkiem pod blaskiem oślepiających lamp elektrycznych, kiedy powinniby raczej siedzieć bez zwierzchniego odzienia, w koszuli i częstować swoje małżonki piwem z lodu. Mój towarzysz, była to duszna noc marcowa, okryty był nieodzownym tużurkiem i przemawiał do mnie z wymuszonym wdziękiem:
— Możesz tu nosić okrągły kapelusz, ale nie powinieneś był przyjść w podróżnych trzewikach. I, na miłość Boską, chłopcze, nie pal w tej alei; wszyscy znajomi tu chodzą...
- ↑ Simla, miejscowość północna w górach; Anglicy, przebywający w Indyach, jeżdżą tam dla uchronienia się od wpływów zgubnego klimatu. (Prz. tłóm.).