Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

rękoma i piętrowego siodła. Niekiedy koń dochodził słupa, a jeździec z takim zamachem walił w turecką głowę, że bliski był wylecenia z nazbyt obszernego siodła, lecz pomimo tych drobiazgów uroczyste przedstawienie szło dalej. Mogę też przyznać, że konie objawiają niekłamaną chętkę wyłamania się z szeregów i pozbycia się jeźdźców, czego bynajmniej nie robią konie angielskiej jazdy. Parę razy oddział puścił się groźnym galopem do szarży, a gdy trzeba było stanąć, ludzie przechylali się w tył i szarpali gwałtownie cugle, a konie spuszczały łby do samej ziemi i opierały się, o ile mogły. Szarżowali w kierunku mojej osoby, ale byłem miłosierny i nie opróżniłem połowy siodeł, co mogłem uczynić z łatwością, gdytylko podniósł w górę ręce i krzyknął: Hi!
Najsmutniejszy był widok instruktorów, którzy sami nie umieli nic, a jednak z tej gromady szczurów musieli utworzyć wojskowe konie. Na twarzach ich malowało się cierpliwe, wzruszające zdumienie, a ja miałem ochotę wziąć którego z nich w objęcia i dać mu parę niezbędnych objaśnień, jako to: o bezużyteczności szarpania cugli, kłócia ostrogami i t. d.
Jeżeli kiedy losy postawią was na polu bitwy oko w oko z japońską armią, obejdźcie się łagodnie z jazdą. Nie zrobi ona wam krzywdy. Ale jeżeli się spotkacie z Japońską piechotą, pod dowództwem europejskiego oficera, zacznijcie strzelać zawczasu i często i jak najdłuższą linią. Maleńcy ci rycerze znają się na swojem rzemiośle.
Po skończonej paradzie wybrałem się na zwiedzenie Tokio. Jestem już znużony świątyniami; ich przepych przyprawia mnie o ból głowy. Utrzymują