miejsce, gdzie królowa przykazuje Czaroludkom, by przyniosły do jedzenia Kłębowi „morele, dojrzałe (a może zielone) figi i jeżyny“ — przyczem wszystkie wiersze kończą się tym samym rymem. Zachęceni powodzeniem, odegrali całą rzecz trzy razy od deski do deski, poczem zasiedli do zasłużonego spoczynku na wolnym od ostów skrawku Czarodziejskiego Koła, by spożyć jajka na twardo i herbatniki. Nagle jednak zerwali się na równe nogi, posłyszawszy jakiś dziwny świst pośród olszyn nadbrzeżnych.
Zarośla rozchyliły się — i oto w tem samem miejscu, gdzie przed chwilą stał Dan, odgrywający rolę Puka, ukazał się mały, smagły i krępy człowieczek o piegowatej twarzy, na której uwydatniały się skośne niebieskie oczka, mały perkaty nosek oraz usta rozdziawione w uśmiechu niemal po same podługowate i śpiczaste uszy. Przysłonił dłonią czoło, jak gdyby chcąc się przyjrzeć Pigwie, Kłębowi, Ryjowi tudzież ich kamratom odbywającym próbę „Pirama i Tysby“, poczem głosem basowym, przypominającym porykiwanie trzech krów przed udojem, jął deklamować:
gwarem swym mącą sen naszej królowej?
Przerwał na chwilę, przyłożył zgiętą dłoń do ucha i mrugając złośliwie oczyma, ciągnął dalej:
a w razie czego nawet i aktorem...