Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

— „Co?“ zawołał Fulkon. „Zali nie wolno mi być uczciwym pośrednikiem pomiędzy obu zwaśnionymi przeciwnikami?“
— „Służ albo Robertowi albo królowi... krainie angielskiej albo normandzkiej!“ odrzekł De Aquila. „Nie obchodzi mnie, co wybierzesz, ale wybór uczynić musisz zaraz i na tem miejscu.“
— „Zatem królowi“, rzecze Fulkon, „albowiem widzę, że wierniejszą ma służbę niźli Robert. Czy mam zaprzysiąc?“
— „Nie potrzeba“ odparł De Aquila i złożył rękę na pergaminach, zapisanych przez Gilberta. „Niechże mój Gilbert choć w części odpokutuje za swe przewiny, przepisując soczyste dzieje twojego żywota, póki się nie nazbiera dziesięć, dwadzieścia, a może i ze sto odpisów. Jak sądzisz? ile sztuk bydła podarowałby mi biskup z Tours za taką opowieść? A twój brat rodzony? Albo mnisi z Blois? Rybałci utworzą z niej pieśni, a będą je śpiewali właśni twoi kmiotkowie, postępując za pługiem, oraz wojacy, przejeżdżając przez twoje normandzkie grody. Od naszych stron aż do samego Rzymu będą się ludzie rozweselać tą powiastką... i będą wspominali, jako to sam Fulkon ją opowiadał, wisząc w studni, niby utopiony szczeniak. Taka cię spotka kara, jeśli choć raz jeszcze przychwycę cię na dwulicowem postępowaniu względem mego króla. Narazie pergaminy te pozostaną u mnie wraz z twoim synem, a jego ci zwrócę dopiero wtedy, kiedy mnie przejednasz z królem. Pergaminów zasię nie zwrócę ci nigdy.“