Dan miał trudności z łaciną i musiał zostać w domu, przeto Una poszła sama do Dalekiego Boru. W zachodniej połaci tego boru wznosił się odwieczny, strzaskany już śniat bukowy, w którego dziupli Dan ukrywał swą procę i ołowiane kulki, sporządzone przez starego Hobdena. Zakątek ten nosił u dzieci nazwę wziętą z następującej zwrotki w „Pieśniach starożytnego Rzymu“:
Z wyniosłej Volaterry,
gdzie groźnie spogląda oddawna
wzniesiona rękami olbrzymów
królewska wieżyca przesławna.
Dawnymi królami, „podobnymi do bogów“, byli oczywiście Dan i Una, a kiedy stary Hobden ułożył dla ich wygody spory stos chróstu wśród wielkich — drewnianym murom podobnych — odziemków Volaterry, jego pracowite dłonie zasłużyły sobie na nazwę „rąk olbrzymów“.
Una prześlizgnęła się przez dziurę w płocie, znaną jeno im dwojgu, i przez chwilę siedziała w milczeniu, poglądając tak groźnym i wyniosłym wzrokiem, na jaki tylko stać ją było. Albowiem Vola-