Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

dego pokolenia, niebardzom sobie lubował w tem, co rdzennie rzymskie. Ci urzędnicy i oficerowie, którzy byli rodowitymi Rzymianami, patrzyli z pogardą na nas, urodzonych w Brytanji, jakgdyby mieli nas za barbarzyńców. Wytłumaczyłem to wszystko mojemu ojcu, a on mi na to: „Wiem, iż oni tak postępują, ale pomnij, mój synu, iż mimo wszystko jesteśmy latoroślą starego szczepu i że mamy obowiązki względem cesarstwa.“
— „Jakiego cesarstwa?“ — zapytałem. „Wszak rozdarliśmy naszego orła, zanim jeszcze na świat przyszedłem.“
— „Cóż to za złodziejska mowa?“ huknął ojciec, nie lubiący gminnych wyrażeń.
— „Zaraz ci wytłumaczę, panie ojcze“ odrzekłem. „Przecie mamy jednego cesarza w Rzymie, ale w dalej położonych prowincjach zdołano w różnych czasach obwołać nie wiem już ilu cesarzy. Któremu z nich winienem posłuszeństwo?“
— „Gracjanowi“! — odrzekł ojciec. „Ten przynajmniej jest miłośnikiem zabaw rycerskich...“
— „Juści!“, odpowiedziałem. „Podobno nawet niedawno przemienił się w Scytę, żywiącego się surową wołowiną?“
— „Gdzieżeś słyszał takie plotki?“ zawołał pater.
— „W Aquae Sulis“, odpowiedziałem. Wiadomość zresztą była najzupełniej prawdziwa. Nasz sławetny cesarz Gracjan miał gwardję przyboczną, złożoną z samych w skóry odzianych Scytów i tak