Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/248

Ta strona została skorygowana.

razem. Bądźcie zdrowi! Bądźcie zdrowi! Bądźcie zdrowi!“ Taki był list ostatni mojego cesarza!...
(Tu dzieci posłyszały chrzęst pergaminowej karty, którą Parnezjusz chował spowrotem w zanadrze.)
— „Omyliłem się“ rzekł Amal. „Słudzy takiego męża nie sprzedadzą niczego inaczej jak za cenę miecza. Rad jestem temu!“ To mówiąc, wyciągnął rękę do mnie.
— „Ależ Maximus zwolnił was ze służby!“ ozwał się jeden z posłów. „Macie teraz prawo służyć lub rozkazywać... komu tylko zechcecie. Jeżeli nie macie ochoty nam podlegać, to zawrzyjcie z nami przymierze!“
— „Dziękujemy wam“ odrzekł Pertinax, „przypomnijcie sobie jednak, że Maximus przykazał nam, byśmy dali wam takie zlecenia, które będą (wybaczcie, iż przytaczam jego słowa)...które będą dla waszych tępych głów zrozumiałe.“ To mówiąc, pokazał im przez otwarte drzwi katapultę przygotowaną do strzału.
— „Rozumiemy“ rzekł jeden z posłów. „Tedy zdobycie Wału nie obejdzie się bez ofiar?“
— „Bardzo mi przykro“ odrzekł Pertinax, śmiejąc się; „ale tylko tym sposobem można go zdobyć!“ I poczęstował ich najlepszem winem południowem, jakie mieliśmy w piwnicy. Wypili, w milczeniu obtarli ryże brody i powstali, zabierając się do odejścia.
— Amal, przeciągając się rubasznie (wszak mieliśmy do czynienia z barbarzyńcami) przemówił: