Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

Oto jeden z najprzedniejszych i najwytrawniejszych mistrzów sztuki żeglarskiej!
Przewrócił kartkę szkicownika i pokazał dzieciom głowę jakiegoś młodzieńca, pod którą był podpis: „Sebastianus“.
— Człek ten przybył do mistrza Jana Collinsa, przywożąc rozkaz królewski, by mu dostarczono dwudziestu kolubryn (piekielne to były armatki!) na morską wyprawę odkrywczą. Narysowałem go, gdy siedział przy naszem ognisku i opowiadał mej matce o nowych lądach, jakie zamierzał odkryć w dalekich stronach świata. Jakoż odkrył ich wiele! Miał jakiś dziwny węch, który go wiódł pośród morskich pustkowi. Nazwisko miał Cabot; rodem był z Bristolu, lecz płynęła w nim napoły krew cudzoziemska. On to mi dopomógł w budowie kościoła.
— Ja myślałem, że to Andrzej Barton ci pomagał... — przerwał Dan.
— Tak jest... ale wcześniej niż dach, trzeba położyć fundamenty — odrzekł Hal. — Sebastjan pierwszy wskazał mi drogę do tego dzieła. Bo gdym tu przybył, celem moim było nie służyć Bogu, co jest powinnością prawdziwego mistrza, ale pokazać ludziom tutejszym, jaki to mistrz ze mnie. Oni (co zresztą wyszło mi na dobre) tyle dbali o kunszt mój i sławę, co o ździebełko słomy przy drodze. Jakież, u licha, mam prawo (powiadali) zajmować się kościołem świętego Barnaby? Od czasów czarnej śmierci kościół ten leżał w gruzach, więc niech i nadal w gruzach zostanie! Ra-