Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/300

Ta strona została skorygowana.

nieco z izby, — czy pamiętasz tę wielką powódź w Robertsbridge, kiedy młynarczyk utonął na równej drodze?
— O, dobrze pamiętam! — odpowiedział stary Hobden, przysiadając na kupie węgli koło drzwi; — było to właśnie w onym roku, kiej starałem się o moją żonę nieboszczkę. Byłem wtedy u pana Pluma za woźnicę i zarabiałem dziesięć szylingów na tydzień. Moja kobita mieszkała hawok na trzęsawiskach.
— Cudaczny to kraj, ta trzęsawica romneyska — zauważył Tomek Shoesmith. — Słyszałem, jak mówiono, że cały świat dzieli się na Europę, Azję, Afrykę, Amerykę, Australję i romneyskie mokradła.
— Juści, nie inaczej sobie myślą tamtejsi ludziska — potwierdził Hobden. — Niemałom się natrudził, by namówić moją babę, żeby wyprowadziła się stamtąd.
— A skąd to ona pochodziła?... bom-ci już zapomniał, mój Ralfie.
— Ano z Dymchurch, z pod Wału — odpowiedział Hobden, trzymając w ręce ziemniak.
— Więc czy była z domu Pett czy Whitgift?
— Whitgift — odrzekł Hobden i rozłamawszy ziemniak, zaczął go zajadać z tą przedziwną zręcznością, jaką okazują w jedzeniu ludzie, nawykli do posilania się choćby wśród największego wichru na dworze. — Sczasem, gdy pożyła trochę wśród borów, nabrała zupełnego rozsądku, ale przez pierwsze dwadzieścia parę lat była