Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/344

Ta strona została skorygowana.

zwała się: „Nie zabijajcie go jeszcze! Zagnajcie go do zamku wraz z jego choróbskiem, a jeżeli, jak on powiada, choroba zmniejszy się za piętnaście dni, to wtedy będziemy mogli go zabić.“ Dlaczego nie?.. Zapędzili mnie po moście zwodzonym do zamku, i uciekli do szałasów, pobudowanych w lesie. W ten sposób zostałem w zamku sam ze skarbem.
— Ale czy byłeś pewny, że wszystko tak właśnie się stanie? — zapytała Una.
— Proroctwo głosiło, że będę prawodawcą narodu cudzoziemskiego, mówiącego bardzo trudnym językiem. Wiedziałem więc, że nie zginę. Obmyłem sobie rany i wziąłem się do roboty. Odnalazłem loch, co łączy się z morskim przypływem i od jednego szabasu kopałem i grzebałem w tej pustej, chrześcijańskim zapachem przesiąkniętej fortecy. He-he! Alem narobił szkody tym Egipcjanom! He-he! Gdyby oni wiedzieli! Wyciągnąłem stamtąd wiele ładunków złota i przeniosłem je w nocy na moje czółno. Był tam i pył złoty, ale został spłukany przez fale.
— A czy zastanawiałeś się kiedy nad tem, kto ukrył tam to złoto? — zapytał Dan, spoglądając spod oka na spokojną, ciemną twarz Puka, schowaną pod kapturem. Puk potrząsnął głową i zacisnął usta.
— Często się nad tem zastanawiałem, bo takiego złota jeszczem nigdy nie widział — odpowiedział Kadmiel. — Znam rozmaite rodzaje złota, umiem rozpoznać je i ocenić nawet pociemku