Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

teraz zasię paradował na ukradzionym koniu, szczycąc się godłem, zabranem jednemu z poległych rycerzy, a wiódł za sobą z tuzin podobnych jemu hałaburdów. Gnali przed sobą świnie, kłując je i bijąc, ile wlezie. Daliśmy im tęgiego łupnia i uratowaliśmy nasz dobytek. Sto siedemdziesiąt wieprzków ocalało dzięki nam w tej srogiej bitwie. Wcale pokaźna porcja wieprzowiny!
Zaśmiał się pan Ryszard i tak mówił dalej:
— Tak to po raz pierwszy wzięliśmy się do wspólnej roboty. Prosiłem Hugona, by obwieścił swym ludziom, że postąpię tak samo z każdym, czyto chłopem czy szlachcicem, Sasem czy Normandczykiem, któryby odważył się ukraść choćby kurze jajko w tej dolinie. Gdyśmy wracali do domu, Hugo ozwał się do mnie: „Dziś wieczorem znacznie przyczyniłeś się do podboju Anglji“. A jam mu na to odrzekł: „Przeto Anglja niech będzie zarówno twoją, jak moją. Pomagaj mi, Hugonie, bym postępował sprawiedliwie z tym ludem. Oznajmij im, że jeżeli mnie zabiją, tedy De Aquila pomści ich śmiercią śmierć moją, a na moje miejsce ustanowi znacznie okrutniejszego władacza.“ „Juści, chyba to prawda“, rzecze na to Hugo i wyciągnął do mnie rękę. „Z dwojga złego zawżdy lepsze to, które znamy, niż to, które nie jest znane. Znośmyż je więc, póki nie uda się nam wypłoszyć waszych normańskich hufców z naszego kraju.“ To samo za nim powtórzyli jego Sasowie i wesołe mieli oblicza, gdyśmy pędzili trzodę ze wzgórka. I tak mi się widzi, że właśnie