Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/83

Ta strona została skorygowana.

w wodzie. Naraz posłyszeli kroki na grobli, wybiegającej na środek stawu, i spostrzegli podchodzącego ku nim pana Ryszarda Dalyngridge.
— Aza niebezpieczną odbyliście wyprawę? — zapytał z uśmiechem.
— Łódź nasza bardzo ucierpiała — odrzekł Dan. — Ale lato takie suche, że prawie niema wody.
— Tak, tak! Strumień ten był szerszy i głębszy w tych czasach, gdy moje dzieci bawiły się tu w duńskich korsarzy. Zali wy teraz jesteście korsarzami?
— O, nie! Od wielu lat przestaliśmy bawić się w korsarzy — wyjaśniła Una. — Jużeśmy z tego wyrośli. Teraz prawie zawsze bywamy odkrywcami... takimi, rozumiesz, co to objeżdżają ziemię wokoło.
— Wokoło? — zdziwił się pan Ryszard, sadowiąc się wygodnie na zgiętym korzeniu jesionu nad wodą. — Czyżby ziemia była okrągła?
— Czyż o tem nie było wzmianki w waszych książkach? — zagabnął go Dan, który właśnie był pod wrażeniem ostatniej lekcji geografji.
— Nie umiem ani czytać ani pisać — odpowiedział pan Ryszard. — A ty umiesz czytać, dziecino?
— Z wyjątkiem bardzo długich słów potrafię odczytać wszystko — pochwalił się Dan.
— A to cudownie! Przeczytaj-że mi więc conieco z tej księgi, żebym i ja mógł posłuchać.