Dan zarumienił się, ale otworzył książkę i — przekręcając czasem wyrazy — zaczął czytać wiersz: „Odkrywca Przylądka Północnego“:
co w Helgolandzie miał dom,
Alfreda pragnąc pochwały,
przywiózł mu w darze kieł biały.
— Ale, ale!... Przecie to znam! — przerwał pan Ryszard. — Toż to stara śpiewanka, którą słyszałem za lat dawnych! Co za dziw! Nie, nie zatrzymuj się!
Pochylił się naprzód, a cienie listków pełzały i ślizgały się po jego kolczudze.
lecz szczęścia nie miałem już,
bo w dom mój przybywali
żeglarze osiwiali,
Ręka pana Ryszarda spoczęła na głowicy miecza.
— Wierę, to prawda! — zawołał; — boć tak właśnie mnie się zdarzyło!
I jął z zachwytem wybijać takt każdego wiersza.
wić się poczęły już...
Więc wciąż dążyłem żmudnie
wzdłuż brzegów — na południe
— Nienazwanych mórz! — powtórzył. — Tak i jam uczynił... i ja i Hugo...