Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/114

Ta strona została przepisana.

w cieniu bujnego krzaka bzu, zaczęli się zwierzać ze swych pomysłów.
— Wiecie — rzekł wreszcie Stalky, mierząc do dalekiego wróbla — że moglibyśmy tam doskonale przechowywać pistolety?
— Och! — zawołał Beetle, parskając; prawie, że się dusił. Nie odezwał się ani słowem, odkąd wyszli z sypialni.
— Czy który z was czytał kiedy książkę p. tyt. „Historja domu“, lub coś podobnego? Ja wypożyczyłem sobie raz taką książkę z bibljoteki. Napisała ją Francuska, jakaś Violette i coś tam jeszcze. Jest to przetłumaczone, rozumiecie, i bardzo zajmujące: dowiadujecie się z tego, jak się buduje dom.
— Jeśli ci tak bardzo na tem zależy, nie potrzebujesz daleko szukać, a tylko idź po prostu do tych domków, które się tam buduje dla straży nadbrzeżnej.
— Jak Boga kocham, to święta prawda! — Dajcie mi którym jaką szóstkę!
— Nie bądź idjotą! Siedź tu i nie lataj po słońcu!
— Dajcie mi szóstkę!
— Słuchaj, Beetle, ty przed nami przecie nic nie kryjesz, no nie? — zapytał M’Turk, dając mu szóstkę.
Mówił poważnie; Stalky działał często na własną rękę. M’Turk go czasem naśladował, ale w historji