— Stalky dużo stracił — pomyślał Beetle — Ciekawa rzecz, jak się z tego teraz King wykręci.
— Zdaje się — zaczął King z wysiłkiem — iż uwaga naszego Beetle’a zawiera szczyptę prawdy. Skłaniam się ku przypuszczeniu, iż nasz zacny Randall musiał to upuścić w formie — o ile jesteście w stanie zrozumieć, co to znaczy. Beetle, podajesz się za dziennikarza! Może zechcesz powiedzieć kolegom, co należy rozumieć pod formą.
— Co, prosz pampsora? Formę — od czego? W tem zdaniu nie widzę wogóle ani jednego czasownika, a — a — a Oda jest także zupełnie inna.
— Właśnie, zanim pośpieszyłeś się ze swą krytyką, chciałem powiedzieć, że tekst musiał ulec w drukarni jakiemuś nieszczęśliwemu przypadkowi i że drukarz poprawił go według własnego widzimisię. Nie! — mówił, trzymając przed sobą papier na długość ramienia — Co się tyczy Cicerona lub Horacego, to nasz Randall nie jest żadną powagą.
— To wcale nieładnie zrzucać winę na Randalla — szepnął Beetle do swego sąsiada — King musiał być pijany jak sowa, jak układał to zadanie.
— My jednakże — mówił dalej King — możemy uniknąć błędów, dyktując jeszcze raz tekst.
— Nie, prosz pampsora! — odpowiedział naraz co najmniej tuzin głosów — Będziemy mieli mniej czasu na tłumaczenie. Mamy tylko dwie godziny. Tak nie idzie. To jest zadanie z drukowanego tekstu.
Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/332
Ta strona została skorygowana.