Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/347

Ta strona została skorygowana.

leżącego w kupie nawianego śniegu. Everett wyglądał jak piętnastoletnia panna — ani jednego włoska na twarzyczce. Był trafiony w skroń, ale Maloci mimo to naznaczyli jego ciało swem piętnem. Stalky rozpiął mundur i pokazał nam je — ranę w kształcie sierpa na piersiach. Przypominasz sobie, Tertius, śnieg na rzęsach i jak zdawało się, że żyje, kiedy Stalky ruszał lampą?
— Pamiętam! — rzekł Tertius, wzdrygnąwszy się — A przypominasz sobie ten okrutny wyraz twarzy Stalky’ego z latającemi nozdrzami, taki sam, jaki miał, kiedy znęcał się nad mikrusem. Był to przyjemny wieczór!
— Tam, nad ciałem Everetta, odbyliśmy naradę wojenną. Stalky poinformował nas, że przeciw nam wystąpili Maloci jak i Khye-Kheenowie, którzy w tym celu zawarli między sobą rozejm i zaprzestali krwawej zemsty. Draby, widziane przez nas po drugiej stronie wąwozu, to byli Khye-Kheenowie. Było od nich do nas pół mili prosto, jak strzelił, i oni porobili sobie tam, tuż poniżej grzbietu góry okopy, w których spali i przy pomocy których spodziewali się wziąć nas głodem. Powiedział nam też, że Malotów mamy przed sobą mnóstwo, że niema za fortecą jednej kryjówki, w której by Maloci nie siedzieli. Ale Khye-Kheenów Stalky cenił dwa razy więcej niż Malotów. Twierdził, że Maloci to haniebni zdrajcy. Czego zupełnie nie mogłem pojąć, to czemu,