Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/119

Ta strona została przepisana.

On jednak nie jest w stanie powiedzieć. Co się jego tyczy, to z konkurencją żadną nigdy się nie spotkał. Jeśli jednak Mr. Prout sądzi, że to mogło by przynieść ujmę honorowi klasy (Mr. oświadczył, że właśnie to, a nie co innego miał na myśli), to może by lepiej prefekci klasowi —
Przewlekał śledztwo, tak że zajęło połowę czasu, przeznaczonego na preparację.
— A teraz — mówił Shylock-amator wróciwszy do klasy i usiadłszy obok Stalky’ego — jeżeli on nie dałby głowy za to, że cały dom uprawia lichwę, jestem małpą, rozumiesz?... Ja byłem w pokoju pana profesora Prouta, prosz pampsora! — odpowiadał nauczycielowi czuwającemu nad chłopcami. — Powiedział, że mogę siąść, gdzie chcę, prosz pampsora. — Aż kapało z niego, tak się tym wszystkim przejął... — Tak jest, prosz pampsora, ja prosiłem tylko Stalky’ego, żeby mi pozwolił maczać pióro w swoim kałamarzu...
Kiedy szli po modlitwie do sypialni, spotkali ich dwaj starsi prefekci domu, Harrison i Craye, bardzo gorliwi w pełnieniu swych obowiązków. Pienili się z gniewu.
— Słuchaj, Beetle, coś ty znowu nagadał Kopyciarzowi? Piłował nas przez cały wieczór!
— I z jakiegoż to powodu raczyła was inkomodować Jego Wysokość? — spytał M’Turk.
— Z powodu pożyczania Stalky’emu pieniędzy przez Beetle’a — zaczął Harrison — a potem Beetle przyszedł i nafagasował mu, że tu się masę pożycza na lichwę.
— Co to, to grubo się mylisz! — rzekł Beetle siadając na koszu, do którego wrzucano trzewiki. — Ja powiedziałem zupełnie co innego i powiedziałem tylko prawdę. Pytał mi się, czy w jego klasie dużo pożycza się na lichwę; odpowiedziałem, że nie wiem.
— On myśli, że wy jesteście bandą parszywych Shylocków — wtrącił M’Turk. — Całe Szczęście jeszcze, że was nie uważa za włamywaczy. Jak ten