Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/123

Ta strona została przepisana.

gdy nie ma żadnego powodu do ostrożności, lub też szepcąc „Nie mówcie nikomu“ i opowiadając improwizowane naprędce fantastyczne historie, całą klasę zaczyna ogarniać nastrój konspiracji i intryg.
Po kilku dniach Prout zauważył, że żyje w atmosferze bezustannej zasadzki. Ze wszystkich. stron otaczały go tajemniczo-ostrzegawcze okrzyki, wyprzedzały jego ciężki krok, gdy przechodził, za plecami jego mruczano hasła mające oznaczać, iż niebezpieczeństwo już minęło. M’Turk i Stalky skomponowali mnóstwo niedorzecznych i pustych frazesów, słów, które ogarniały klasę, jak ogień słomę. Jedynym realnym wynikiem komisji przeciw lichwie był rozkoszny żart. Chłopak mówił do swego kolegi z nadzwyczaj poważną miną: „Jak sądzisz, czy u nas jest tego dużo?“, na co kolega odpowiadał: „Nie można być dość ostrożnym!“ Łatwo sobie wyobrazić, jak to działało na sumiennego, ludzkiego i jak najlepszej woli gospodarza klasy. Z drugiej strony, człowiekowi, który faktycznie starał się pozyskać szacunek wszystkich swych podwładnych, nie może być nadzwyczaj przyjemnie, gdy słyszy — choćby z daleka — jak smagły, czernowłosy Celt o wartkim języku opisuje go jako „Popularnego Prouta“. Takiego człowieka, oczywiście, musi zaniepokoić pogłoska, iż chłopak nie cieszący się jego zaufaniem opowiada o zmroku jakieś dziwne, niesłychane historie, i nawet rafinowana a subtelna uprzejmość — uprzejmość, z jaką wyrozumiali dorośli traktują lękliwe dzieci, a jakiej Stalky używał wobec Prouta — nie mogła przywrócić mu spokoju umysłu.
— Mam wrażenie, jak gdyby ton klasy zmienił się — zmienił się na gorsze — zwrócił Prout uwagę Harrisonowi i Craye’owi. — Nie zauważyliście tego? Ja bynajmniej nie imputuję —
On nigdy w ogóle niczego nie imputował, z drugiej strony jednak nic innego nie robił i ożywiony zresztą jak najlepszymi zamiarami doprowadził prefektów swego domu do takiego stanu zdenerwowa-