Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/137

Ta strona została przepisana.

REFORMATORZY MORALNOŚCI

Klęska była niewątpliwa. Jednakże mimo iż zwycięstwo odniósł Prout, Stalky i Sp. nie mieli do niego urazy. Prawda, że jego zwrócenie się do rektora nie zgadzało się z prawidłami gry, ale chłopcy darowali mu to poprzestając na własnych zdobyczach.
Reverend John skorzystał z najbliższej sposobności, aby sprawę omówić. Członkowie ciała nauczycielskiego, składającego się z samych kawalerów, w liceum, w którym pracownie nauczycieli są rozmyślnie rozrzucone wśród klas, sal wspólnych i pracowni uczniów, mogą, jeśli chcą, często odwiedzać swych wychowanków. N. 5 z właściwą sobie ostrożnością przez kilka lat doświadczał Rev. Johna. Był to prawdziwy gentleman. Nigdy nie wszedł do pracowni bez pukania; zachowywał się jak gość, a nie jak zabłąkany liktor; nigdy nie dawał nauk i nigdy z tego, co usłyszał podczas prywatnej pogawędki, nie korzystał w życiu urzędowym. Prout był zawsze nieznośny — King przychodził tylko, aby wywrzeć krwawą zemstę, nawet mały Hartopp, gawędząc o historii naturalnej, nie zapominał nigdy, że jest profesorem. Tylko Rev. John był w N. 5 gościem zawsze mile widzianym i upragnionym. Spójrzmy tedy na niego, jak siedzi w ich jedynym fotelu z fajeczką z giętego głogu w zębach, z potrójnym podbródkiem w swym księżym kołnierzu, sapiąc jak dobroduszny wieloryb, podczas gdy N. 5 rozprawia o życiu, tak jak mu się ono przedstawia, a szczególnie o ostatniej wizycie u rektora — w sprawie lichwy.