Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/147

Ta strona została przepisana.

Beetle wszedł do wspólnej sali N. 9 znajdującej się tuż obok pracowni Seftona i Campbella.
— Co ja chcę zrobić?
W oczach Stalky’ego zapaliły się wojownicze błyski.
— Ja chcę z nimi trochę pogadać. Siedźcie przez chwilę cicho.
Wsadził ręce do kieszeni i gwiżdżąc przez zęby przyglądał się jakiś czas morzu. A potem nagle jedna noga zaczęła z lekka tupać w podłogę — później się podniósł. Stalky wykręcił się na pięcie i zaczął robić swoje double pas — szybkie i urywane — zwykły taniec wojenny, towarzyszący stale układaniu planu bitwy. Trzy razy przebiegł tak przez pustą salę z zaciśniętymi ustami, rozdętymi nozdrzami i kiwając się rytmicznie. A potem naraz zatrzymał się przed milczącym Beetle’em i z lekka zastukał mu w czoło, tak że głowa Beetle’a za każdym razem się kiwnęła. M’Turk założył nogę na nogę, splótł ręce na kolanie i kiwał się z boku na bok. Słychać było, jak Clewer wyje, jakby mu serce pękało.
— Beetle musi pójść na ofiarę! — rzekł Stalky wreszcie. — Bardzo mi przykro, Beetle, Przypomnij sobie Galtona „Sztukę Podróżowania” (jedna z klas studiowała to zajmujące dzieło) i koźlę, którego bek podnieca tygrysa.
— A bodaj cię jasny piorun! — odpowiedział Beetle zaniepokojony. Nie pierwszy to raz się poświęcał. — Nie możesz się obejść beze mnie?
— Beetle, jak cię kocham, nie mogę. Ja i Turkey będziemy cię sekować. Rozumie się, im głośniej będziesz ryczał, tym lepiej. Turkey, idź, poszukaj gdzie palestry od palanta i sznura. Zwiążemy go tu na wabia — à la Galton. Pamiętasz, jak Molly Fairburn kazał nam robić walkę kogutów związawszy nam nogi w kolanach i zdjąwszy trzewiki?
— Ale to wściekle bolało!
— Pewnie że bolało. Bardzo inteligentny z ciebie chłoptaś, Beetle. Turkey cię wytarza po całej