Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/153

Ta strona została przepisana.

Do ukołysania chłopca do snu trzeba dwu rękawie bokserskich i trzech chłopców. Operacja ta również nie ma nic wspólnego ze swą nazwą. „Kołysano“ Seftona tak długo, aż mu się oczy zapadły i zaczął charczeć dysząc ciężko; dostał zawrotu głowy i zrobiło mu się niedobrze.
— Boże! — zawołał Campbell w swym kącie, blednąc.
— Na bok z nim! — mówił Stalky. — Dajcie tu Campbella. Otóż teraz już zaczyna się znęcanie. Aj, byłbym zapomniał! Słuchaj, Campbell, dlaczego znęcaliście się nad Clewerem? Wyjmij mu knebel z ust, niech odpowie.
— Ja — ja nie wiem. Och, puśćcie mnie! Przysięgam, że zawrę z wami pokój. Nie kołyszcie mnie.
Bek koźlęcia rozbestwia tygrysa!! On mówi, że nie wie. Posadź go dobrze, Beetle. Daj mi rękawicę i włóż mu knebel do ust.
W milczeniu „kołysano“ Campbella sześćdziesiąt cztery razy.
— Skonam! — szepnął.
— On mówi, że skona. Usuńcie go. Dalej, Sefton. Och, byłbym zapomniał! Sefton, dlaczego znęcaliście się nad Clewerem?
Nie nadająca się do druku odpowiedź bynajmniej nie zmieszała Stalky’ego.
— Turkey, zrób mu ag-ag.
Zrobiono mu natychmiast ag-ag. Sefton miał już za sobą drogo zdobyte doświadczenie blisko osiemnastu lat, a mimo to jeszcze go sobie nie cenił.
— Mówi, że my jesteśmy świnie. Na bok z nim. A teraz Campbell! O, byłbym zapomniał! Słuchaj, Campbell, za co znęcałeś się nad Clewerem?
Dopiero teraz trysnęły łzy — łzy gorące, błaganie o litość i nikczemne obietnice darowania wszystkiego. Niech się tylko przestaną znęcać, Campbell nigdy na nich nie podniesie ręki. Pytania posypały się znowu — z akompaniamentem przekonywających argumentów.