Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/161

Ta strona została przepisana.

— Gdyby połowa tych zarzutów była prawdziwa, chłopak powinien by leżeć w lazarecie; a tymczasem wygląda znakomicie. Prawda, ogolił się. Sam zauważyłem.
— Pod przymusem, jak matka zaznacza. Znakomite! I jak zbawienne!
— Łatwo panu mówić! Pan jej odpisywać nie potrzebuje. Rzadko kiedy się zdarza, abym nie wiedział, co się dzieje w szkole — ale w tym wypadku istotnie nie rozumiem.
— Gdyby mnie pan pytał o zdanie, powiedziałbym, że pan nie potrzebuje się usprawiedliwiać. Jeśli się jest zmuszonym do brania uczniów w drodze konkursowej z pensjonatów korepetytorów...
— Dziś rano na lekcji ze mną trzymał się bardzo dobrze — rzekł rektor zamyślony. — Prócz tego zachowywał się także nadzwyczaj przyzwoicie...
— Otóż, że wrócę jeszcze do tych wybiórków z bud konkursowych: Albo oni wychowują szkołę, albo też, jak w tym wypadku, szkoła wychowuje ich. Ja jestem zwolennikiem naszej własnej metody! — zakonkludował kapelan.
— Więc pan sądzi, że to to?
Brwi rektora uniosły się z lekka.
— Jestem pewien. A on nie ma najmniejszego prawa do oczerniania zakładu.
— To samo chciałem mu powiedzieć! — odrzekł rektor.
Augurowie mrugnęli na siebie,

..........

W parę dni później w N. 5 pojawił się Rev. John.
— Padre, czemu pan tak długo nie przychodził? — rozległy się okrzyki.
— Obserwowałem czasy, pory roku, wydarzenia, ludzi i — chłopców! — odpowiedział. — Jestem z mej Legii X. zadowolony i dziękuję jej. Dziś rano