Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/17

Ta strona została przepisana.

W ZASADZCE


W lecie wszyscy chłopcy, jak się patrzy, budowali sobie za liceum chaty na wydmach żarnowcem porosłych. Były to właściwie małe gniazdka, wycięte kozikami w gąszczu kolczastych krzaków, pełne kikutów, splątanych korzeni i cierni, ponieważ jednak budowanie ich było surowo zakazane, uważano je za rozkoszne pałace. I przez pięć lat z rzędu Stalky, M’Turk i Beetle (było to w czasie, zanim jeszcze zaszczycono ich osobną pracownią) budowali, jak bobry, samotną świątynię dumania, w której palili fajki.

Jednakże Mr. Prout, dyrektor ich domu[1], nie miał o nich zbyt dobrej opinii, a także Foxy, szczwany, rudy sierżant szkolny, niezbyt im dowierzał. Nosił tenisowe pantofle, uzbrojony był w lornetkę, a zadaniem jego było krążyć jak jastrząb nad niegrzecznymi chłopcami. Gdyby on sam był w pole wyruszył, chata zostałaby z pewnością osaczona, bo Foxy znał zwyczaje swej zwierzyny. Opatrzność jednak kazała Mr. Proutowi, którego przydomek szkolny, wywodzący się od kształtu jego nogi, brzmiał „Kopyciarz“, do poprowadzenia wywiadu na własny rachunek i właśnie ostrożny Stalky to był, który znalazł olbrzymi jego ślad koło chaty pewnego pięknego popołudnia, gdy zagłębiony w tomie Surteesa i zajęty no-

  1. Wielkie angielskie licea dzielą się zwykle na domy zamieszkane przez uczniów różnych klas, a znajdują się pod kierunkiem gospodarzy domów (housemaster), czyli dyrektorów. Dyrektorowie stanowią kolegium, na którego czele stoi dyrektor naczelny; my dla lepszego odróżnienia używać będziemy słowa „rektor“.