Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/172

Ta strona została przepisana.

— Nie będziemy chyba sami sobie robili na złość. Mamy wstąpić do wojska — lub wyjść stąd, tak? Rada najęła Kinga, aby nas uczył, a reszta to głupstwo. Rozumiecie?
Rektor, czując może, że w powietrzu wisi jakaś burza, poszedł po obiedzie wypalić cygaro do pracowni Flinta; ale tak często zaczynał wieczory od odwiedzin u któregoś z prefektów, że kiedy niby przypadkiem wstąpił zapukawszy grzecznie, jak tego etykieta wymagała, nikt go o nie nie podejrzewał.
— Zebranie prefektów? — zapytał pytająco, marszcząc brwi.
— Właściwie nie, panie rektorze. Gawędziliśmy trochę. Nie zechce pan rektor usiąść w tym fotelu?
— Dziękuję! Co za wygodnisie z was!
Usadowił się w wielkim, szerokim fotelu Flinta i palił przez chwilę w milczeniu.
— Dobrze, ale skoro już tu wszyscy jesteście, muszę wam powiedzieć, że przynoszę wieści dla niejednego fatalne.
Młode twarze spoważniały. Ze słów rektora można było wnosić, że niektórzy z nich z powodu dodatkowych godzin nauki zostaną wykluczeni od wszelkich sportów. Zapewniało to może przyszłe powodzenie w Sandhurst, na razie jednak oznaczało ruinę pierwszej piętnastki footbalowej.
— Tak jest, przyszedłem po swój funt mięsa. Powinienem był was wziąć przed meczem z Exeterem, ale pobić Exeter było naszym świętym obowiązkiem.
— Ależ, panie rektorze, czy mecz z byłymi uczniami to może nie taki sam święty obowiązek? — zapytał Perowne.
Ten mecz należał do największych uroczystości letniego kursu.
— Można się spodziewać, że ci Starzy Chłopcy nie będą bardzo wytrenowani. A teraz lista. Więc przede wszystkim potrzebuję Flinta. Tego żąda Euklides. Będziemy razem robili dedukcje, Perowne, dodatkowe rysunki z zakresu mechaniki. Dawson pójdzie do