Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/174

Ta strona została przepisana.

nych lekcyj dodatkowych. Ale à propos — Flint, kogóż ustanowisz kierownikiem gier i sportu?
— Nie myślałem o tym jeszcze. Kogo pan rektor chciałby polecić?
— Ja? Dziękuję bardzo, ani mi w głowie. Słyszałem wprawdzie czasem za swymi plecami, że stary Prusak Bates, to cwaniak, ale nie myślę brać na siebie odpowiedzialności za nowego kierownika gier i sportu. Proszę załatwić to między sobą. Dobranoc.
— I tego człowieka — odezwał się Flint, kiedy się drzwi za rektorem zamknęły — chcecie ubrać w nową kłótnię szkolną!
— Ja chciałem tylko wiedzieć, co ty na to powiesz! — odpowiedział pośpiesznie Perowne. — Dziwnie łatwo dajesz się naciągać, Flint.
— No, mniejsza z tym! Stary rozbił nam pierwszą piętnastkę na kawałki, ale my musimy teraz te kawałki pozbierać i zlepić, inaczej Starzy Chłopcy dadzą nam łupnia! Musimy awansować wszystkich z drugiej piętnastki i dajmy grać starszym chłopcom. Tam są z pewnością fury talentu, który można oszlifować jako tako od dziś do meczu.
Sprawę przedstawiono w liceum jako tak niecierpiącą zwłoki, że nawet Stalky i M’Turk, którzy udawali, że lekceważą football, grali teraz z całym zapałem. Awansowano ich, zanim zapał ich zdołał ostygnąć, a wówczas godność ich czapek wymagała już rozwinięcia pewnej gorliwości. Drużyna miała obowiązek pracować co najmniej cztery dni na tydzień i liceum zwolna zaczęło nabierać otuchy.
W ostatnim tygodniu przed meczem zaczęli się zjeżdżać Starzy Chłopcy, a pojawienie się każdego z nich było wprost proporcjonalne do ich wartości. Jaśnie wielmożnych panów kadetów z Sandhurst i Woolwich, którzy opuścili liceum przed rokiem, ale dźwigali teraz olbrzymie miecze u boku, witali ci, którzy do niedawna jeszcze siedzieli wraz z nimi na tej samej ławce, serdecznym „Servus, jak się masz, co słychać?“ Młodsi oficerowie obrony krajowej cie-