Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/175

Ta strona została przepisana.

szyli się większym szacunkiem, ale mimo wszystko dawano im do poznania, że i oni nie są ulani z najszlachetniejszego metalu. Renegatów, którzy przepadłszy przy egzaminie do Sandhurst poświęcili się handlowi lub karierze bankowej, witano po starej znajomości, jednakże bez najmniejszego zapału i większych ceremonij. Za to kiedy prawdziwi subalterni, oficerowie i istotni gentlemeni — ludzie, którzy wracali z końca świata i dlatego nie nosili już żadnych szabel, pojawiali się na widowni przechadzając się pod ramię z rektorem, cała szkoła rozstępowała się na prawo i lewo w pełnym podziwu milczeniu. A gdy jeden z nich położył rękę na ramieniu Flintowi, samemu kierownikowi gier i sportu, wołając „Rany Boskie, i któż to pozwala sobie tak rosnąć, ty byłeś przecie nędznym mikrusem, gdy ja wychodziłem z liceum“! wyraźna aureola okoliła głowę Flinta. Chodzili po korytarzu z małym czerwonym sierżantem szkolnym, opowiadając mu różne nowinki o starych pułkach; wpadali do sal wykładowych wciągając w nozdrza dobrze znaną sobie woń atramentu i wapna; odnajdowali w niższych klasach siostrzeńców i bratanków i obdarowywali ich niezmiernymi bogactwami, albo też wdzierali się do sal gimnastycznych i kazali Foxy’emu pokazywać sobie nowe ćwiczenia na poręczach.
Głównie jednak rozmawiali z rektorem, który był ich wszystkich spowiednikiem i doradcą. W swoim naiwnym dzieciństwie krzyczeli nieraz, że ten Prusak Bates to chytry lis, w bezmyślnej młodości uciekali się do jego rozumu i sprytu. Młody człowisk, który wpadł zawiązawszy stosunek z córką cukiernika w Plymouth, przezorny młodzieniec, spodziewający się spadku a niedowierzający prawnikom, człowiek ambitny, wahający się między dwiema drogami, nie wiedząc, którą dalej zajść może, rozrzutnik prześladowany przez lichwiarzy, chłopak gwałtowny, poróżniony z kolegami w pułku, wszyscy przychodzili do niego ze swymi troskami i zmartwieniami,