Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/230

Ta strona została przepisana.

góry nogami i po żydowsku? Czekaj, czy ja co potrafię przeczytać.
— Idźże! — zawołał Beetle. — Przeczytaj te kolumny w formie, jeśli myślisz, że jesteś taki mądry.
— Kolumny w formie! Cóż to znowu! Nie bądźże takim wściekłym fachowcem.
M’Turk zaczął się wraz ze Stalky’m wałęsać po drukarni. Wszystkiego musisli dotknąć.
— Beetle, chodź no tu! — zawołał po paru minutach Stalky. — Co to takiego? To mi coś przypomina.
Beetle rzucił okiem i odpowiedział:
— To drukowane na egzamin łacińskie zadanie Kinga. In — In Verrem: Actio prima. Co za szopa!
— Pomyślcie tylko o czystej, wzniośle myślącej młodzi, która dałaby duszę, żeby móc na to okiem rzucić! — zauważył M’Turk.
— Nie, drogi Wilusiu — rzekł Stalky — to by mogło w zbyt przykry i bolesny sposób dotknąć naszych szanownych mistrzów. Nie będziesz przecie odrzynał, Wiluś.
— I tak teraz tego głupkowatego zadania przeczytać nie potrafię — brzmiała odpowiedź. — A zresztą my tak czy siak z końcem kursu wychodzimy, więc nam to wszystko jedno.
— Czy przypominacie sobie, co szanowny Bloomer zrobił z opowiadaniem Spraggona o psach Puffingtona? Musimy za Kinga osłodzić trochę to jego mleko! — mówił Stalky promieniejąc szatańską radością. — Zobaczmy, czego Beetle potrafi dokonać przy pomocy tych obcęgów, z których jest tak dumny.
— Niełatwa to rzecz zrobić tę łacinę bardziej zwariowaną niż jest, ale spróbujemy! — mówił Beetle, przenosząc Aliud i Asiae, wyjęte z dwu osobnych zdań. Czekajcie, tę kropkę przeniesiemy trochę dalej, a zdanie zaczniemy od pierwszej lepszej wielkiej litery. Byczo! Tu całe trzy wiersze można przenieść na inne miejsce.