Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/235

Ta strona została przepisana.

— Ale wszyscy prefekci są obecni! — obstawał przy swoim Beetle. — Gdzież różnica?
— Jak Boga mego! — odezwał się Stalky. — Wyobrażacie sobie, że to można tak zawołać nas na urąganie, przysyłając po nas człowieka, który nam przed całą szkołą podczas herbaty każe przyjść, tak że wszyscy myślą, że to zebranie prefektów? Słowo daję, Carson, to ci płazem nie ujdzie!
— Ciemna historia, bardzo ciemna! — dorzucił M’Turk potrząsając głową. — W najwyższym stopniu podejrzana.
Prefekci spojrzeli po sobie niespokojnie. Tulke zwołał trzy konferencje prefektów w przeciągu dwu kursów, aż wreszcie rektor oświadczył, iż spodziewa się, że szósta klasa potrafi utrzymać inne w karbach bez ciągłego straszenia jego powagą. Prawda, mieli wrażenie, że niezbyt zręcznie zabrali się do rzeczy, jednakże żaden przyzwoity, porządny chłopak nie ośmieliłby się kwestionować legalności ich konferencji i z pewnością poddałby się sądowi. Protest Beetle’a był po prostu zuchwalstwem.
— A wam powinno się po prostu dać lanie i koniec — wykrzyknął lekkomyślnie niejaki Naughten.
Słowa te rozpaliły w Beetle’u szlachetne natchnienie.
— Za przeszkadzanie w umizgach Tulke’mu, co?
Tulke stanął w pąsach.
— O, tak to nie pójdzie! — mówił Beetle. — Zrobiłeś swoje! Zawezwałeś nas tu za to, żeśmy cię sklęli i zwymyślali, chciałeś nam dać przestrogę. Nam? Czekajże, teraz na nas kolej.
— Ja — ja — ja — zaczął Tulke. — Nie pozwólcie tej młodej żmii mówić!
— Jeśli chcesz co powiedzieć, musisz się wyrażać przyzwoicie — zwrócił Beetle’owi uwagę Carson.
— Przyzwoicie? Niech wam będzie przyzwoicie. A więc słuchajcie. Idąc do Bidefordu, spotkaliśmy tę ozdobę szóstej klasy — czy to dość przyzwoicie? — wałęsającą się po gościńcu z dziwnym jakimś bla-