Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/236

Ta strona została przepisana.

skiem w oku. Wówczas nie wiedzieliśmy jeszcze, dlaczego tak bardzo zależy mu na tym, aby nas zatrzymać, ale pięć minut przed czwartą, kiedyśmy siedzieli w mleczarni Yeo, ujrzeliśmy Tulke’go w biały dzień, w czapce licealnej, całującego i pieszczącego na ulicy kobietę. Czy to dla was będzie dość przyzwoite?
— To nieprawda — to nie ja...
— Czyżeśmy cię nie widzieli? — mówił dalej Beetle. — A potem — nie obawiaj się, Carson, będę się wyrażał przyzwoicie — wróciwszy ukradkiem z ustami ciepłymi jeszcze od pocałunków (nie napróżno czytał Beetle nowoczesnych poetów), zwołujesz konferencje prefktów, które nie są konferencjami prefektów, w celu podtrzymania honoru szóstej klasy.
Tu otwarła się przed nim nowa, szczytna droga natchnienia.
— A skąd my możemy wiedzieć? — wykrzyknął. — Skąd my możemy wiedzieć, ilu uczniów szóstej klasy macza palce w tej obrzydliwej aferze?
— Tak jest, bardzo byśmy chcieli to wiedzieć — odezwał się M'Turk z dostojną godnością.
— My mieliśmy zamiar pomówić z wami o tym zgodnie i spokojnie, Carson, ale wy woleliście zwołać konferencję — dorzucił z współczuciem Stalky.
Prefekci byli tak zaskoczeni, iż żaden z nich nie mógł się zdobyć na słowo. Wobec tego Beetle, starannie modelując swą retorykę według Kinga, atakował w dalszym ciągu, samego siebie wprowadzając w podziw i samego siebie przechodząc:
— A — a straszna tu jest nie tyle cyniczna niemoralność tej całej sprawy, ile zuchwała, bezwstydna nieprzyzwoitość. Pokazuje się, że nie będziemy mogli chodzić do Bidefordu, żeby się nie natknąć na wstrętne miłostki któregoś z prefektów. Nie ma się z czego śmiać, Naughten. Ja nie twierdzę, abyśmy się nadzwyczaj na tych rzeczach znali, zdaje mi się jednak, że bardzo zatwardziałym w grzechu (cytata z kazania kapelana) musi być ktoś, kto potrafi ści-